Przejdź do głównej zawartości

Letni dzień sprzed ponad pół wieku



Dzisiejsza młodzież nie bardzo zapewne wie, co naprawdę oznacza słowo żniwa. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach przeglądają oferty biur podróży gdzie się udać z dziećmi w wakacje. Pół wieku temu w Polsce mało kto mógł marzyć o wyjazdach na letnisko, nie mówiąc o zagranicznych wojażach.
Za to popularne były wyjazdy na wieś. W powojennej Polsce rozwój przemysłu spowodował wyjazd wielu osób do miast w celu znalezienia pracy. Oczywiście pracy szukały osoby młode, zaczynające dorosłe życie. Starsi zostawali na gospodarce. I jakoś musieli sobie radzić z pracą w polu.
Jednak okres lata, to był czas na zbieranie plonów, czyli w przypadku zbóż właśnie żniwa. Czas na te prace był bardzo krótki. Zboże można zebrać tylko w odpowiednim momencie. Zbyt wcześnie ziarno nie jest dojrzałe i nie nada się do przerobienia na mąkę. A po chwili zboże przejrzewa i ziarno się sypie z kłosów na glebę. W dodatku pogoda może sprawić niespodzianki i skomplikować sprawy. Zwyczajny zjadacz chleba rzadko kiedy zdaje sobie sprawę z tego, nie mówiąc o tym, że dzisiaj już coraz mniej osób trzymało dojrzałe kłosy zboża w dłoniach.
Jako małe dziecko jeździłem na wakacje z rodzicami do dziadków. Byłem zbyt mały, żeby brać bezpośredni udział w pracach polowych. Widziałem jednak z bliska jak ciężka była to praca. Koszenie ręcznie, splatanie powróseł, wiązanie snopków i układanie w kopki. A potem wielkimi drabiniastymi wozami zaprzężonymi w dwa konie zwoziło się snopki do stodoły. Do tej pory pamiętam jak wysoko się jechało na tych snopkach.

Komentarze

  1. Pięknie opisałeś krajobraz wsi . Ciężką pracę na polskiej ziemi, znam to tam się wychowałam. Pamiętam jak ojciec w nocy budził aby zwozić snopy bo bedzie padał deszcz. Pamiętam smak wiejskiego chleba.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Moja studniówka w 1968 r.

Studniówki odbywają się tradycyjnie na 100 dni przed rozpoczynającymi się w maju maturami. Obecne studniówki bardzo różnią się od tych z dawnych lat. Tamta w roku 1968 w I Liceum Ogólnokształcącym w Bolesławcu była bardzo skromna, organizowana w murach szkolnych. Nie było strojnych kreacji, make-up. Ubrani byliśmy bardzo szkolnie jak widać na zdjęciu - na galowo, dziewczęta białe bluzki i granatowe spódniczki, chłopcy białe koszule i garnitury. Na co dzień do szkoły dziewczęta chodziły w granatowych fartuszkach z kołnierzykami w poszczególnych klasach w innych kolorach i z tarczami na rękawach.  Do matury nie wszyscy doszli z różnych przyczyn, chociaż wiele osób w okresie późniejszym uzyskało wszechstronne wykształcenie, zrobiło kariery, kilka osób wyjechało z Polski. Na zdjęciu nie jest cała klasa XI “b”, do której chodziłam. Jestem pośrodku obok p. Walerii Bocian - naszej wspaniałej wychowawczyni od klasy ósmej. To była druga nasza mama, wszystko o nas wiedziała, pomagała w

Mój Ojciec we Francji

Zdjęcie przedstawia grupę żołnierzy na zdobytym czołgu. Jest to czołg produkcji francuskiej PT-17 użyty przez kolaborantów z Niemcami do walk z aliantami i Polską. Wśród tej grupy, pierwszy na dole po lewej stronie to mój ojciec. Zdjęcie zostało zrobione po zakończeniu wojny w 1945 roku. Ojciec został we Francji, a w roku 1949 urodziłem się ja, Daniel Michel Popieliński, w mieście Amiens.

Odnalezione zdjęcia z młodości. Album "Odra" z 1978 roku

 W trakcie porządkowania rzeczy w domu mojej mamy natknąłem się na książkę z 1978 roku, w której znalazło się zdjęcie mojej osoby. Zdjęcie to pochodzi z najlepszego okresu mojego życia - studiów w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie. Zdjęcie to znalazło się w książce, a właściwie albumie o rzece Odrze. Album ten opisuje Odrę i zawiera wiele zdjęć związanych z tą rzeką i wykonanych wzdłuż jej biegu.  Album ten z tego co pamiętam miał trzy wersje językowe. Polską, angielską i niemiecką. W domu mojej mamy znalazła się wersja w języku niemieckim. Każda wersja zawiera te same zdjęcia, w tym samym układzie a różnią się jedynie językiem tekstu.  Pod koniec książki głównym akcentem jest Szczecin. Jest więc też fragment poświęcony Wyższej Szkole Morskiej w której miałam przyjemność studiować. Z okresu studiów mam niewiele zdjęć. To były lata siedemdziesiąte i fotografowanie było zupełnie czymś innym niż teraz. To był proces pracochłonny i długotrwały a obróbka chemiczna błon i papieru wymagała